wtorek, 1 marca 2016

Relacja z Tripu wakacyjnego 2013

Plany tripu wakacyjnego:
Chcemy w dosłownie 8 dni objechać i pozwiedzać najciekawsze zakątki, które są zaznaczone na powyższej mapie.Do pokonania mamy około 2tyś kilometrów drogą torową jak i pieszą, bez załatwionych noclegów, bez generalnie czegokolwiek – zdani jedynie na siebie :)
Relacja:
Nasza wyprawa wakacyjna rozpoczęła się w Rybniku. Wsiadaliśmy w pociąg relacji Bielsko Biała – Świnoujście w ulewie. Do samego Wrocławia, o dziwo jechaliśmy sami, dopiero później zaczął się zapełniać. Po całej nocy podróży obudził nas wschód słońca. Pierwszy cel osiągnięty – Świnoujście
Po dotarciu na miejsce należy przeprawić się promem do centrum Świnoujścia. Następnie udaliśmy się prosto na plaże zjeść „drugie” śniadanie. Po drodze minęliśmy Fort Anioła
Plaża o tej porze jest praktycznie pusta
Blisko plaży, przy falochronach stoi słynny biały z czarnym daszkiem świnoujski wiatrak, będący znakiem nawigacyjnym.
Świnoujście zwiedzaliśmy w pełnym słońcu, z plecakami na plecach przy okazji szukając noclegu. Wśród budynków natrafiliśmy na Wieże po byłym kościele protestanckim obecnie przerobioną na kawiarnie,
 pomnik Orła Białego, będący symbolem narodowo wyzwoleńczych zrywów Polaków
Nie pominęliśmy także portu morskiego oraz portu wojskowego, widocznego podczas przeprawy promowej. W sezonie znaleźliśmy nocleg, za który zapłaciliśmy 50 zł od osoby, a warunki takie jak widać na zdjęciach. 
Następnie udaliśmy się na plażę skorzystać ze słońca, odpocząć po podróży i ochłodzić się w morzu. Jeśli chodzi o plażę, to jedynie w Świnoujściu spotkaliśmy się z dużą ilością drobnych muszel wyrzuconych przez morze. Pod wieczór czekając na zachód słońca można pospacerować sobie promenadą, a także przyjrzeć ludziom, których tam można spotkać. 
Kolejnego dnia z rana ruszamy do Międzyzdrojów 
Bagaż zostawiamy w przechowalni i udajemy się zwiedzać te malutkie miasteczko. Kierując się w stronę promenady, minęliśmy Pomnik Marynarza. 
W pobliżu mola stoi Rzeźba Neptuna wykonana z drewna.
Molo w Międzyzdrojach jest bezpłatne, a z niego rozpościera się widok na całą plażę.
Molo przyciąga także wielu ludzi, nie tylko turystów.
Na promenadzie spotkać można „panią” ubraną w suknie z kwiatów,  mieści się tam również Muzeum Figur Woskowych, dom do góry nogami oraz praktycznie na samym końcu Aleja Gwiazd, gdzie można przyłożyć swoją dłoń do odcisków znanych osób.
Idąc plażą w kierunku wschodnim dotarliśmy do przystani rybackiej, gdzie można zjeść świeżą rybę oraz zobaczyć kutry rybackie, wyciągnięte na plażę
Kilka metrów dalej natrafiliśmy na drewniane schody prowadzące na Kawczą Górę, gdzie zostawiliśmy swój ślad :
Jeszcze tego samego dnia udajemy się do kolejnego przystanku naszej podróży, a mianowicie Kamienia Pomorskiego.
Nocleg znajdujemy w internacie szkolnym i trzeba przyznać, że nie jest to miejscowość typowo turystyczna. Noclegów jest tutaj bardzo mało. Spotkaliśmy jedynie internat i dwa domy, gdzie można wynająć pokój
Bezzwłocznie zostawiliśmy bagaż i udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Pogoda, niestety w porównaniu do porannego słońca zmieniła się diametralnie, pełne zachmurzenie i bardzo silny wiatr. Kamień Pomorski to miasto, które otaczają stare mury miejskie.
Blisko nich znajduje się Baszta , w której mieści się Muzeum Kamieni. Niestety jak tam dotarliśmy było już zamknięte. Kamień Pomorski leży nad Zalewem Kamieńskim, przez który prowadzi kładka prowadząca do drugiej części miasta
Praktycznie przy kładce jest Marina, przy której można także zobaczyć starożytne machiny wojenne zbudowane z drewna oraz Ratusz.
Idąc w głąb miasta natrafiliśmy na Dworek von Kleista.
Następnego dnia, udajemy się do Gryfic autobusem
żeby stamtąd dostać się do Kołobrzegu, ponieważ z Kamienia połączenie jest praktycznie niemożliwe. Czekając na pociąg zjedliśmy śniadanie w bardzo fajnym barze z dobrym jedzeniem i przystępnymi cenami. 
Po oczekiwaniu dotarliśmy do kolejnego celu naszej podróży.
Od razu widać że jest to miejscowość turystyczna. Jeśli ktoś nie miał zarezerwowanej kwatery, pokoju na pewno nie będzie miał problemu ze znalezieniem, ponieważ na dworcu PKP stoi mnóstwo ludzi, tzw. naganiaczy z tabliczkami „wolne pokoje”. Noclegów można szukać zarówno w sanatoriach jak i w kwaterach prywatnych. Nam udało się znaleźć, po najdłuższych poszukiwaniach z wszystkich miejscowości, w których byliśmy, w przystępnej cenie, pokój na „strychu”
Jedna noc, nie ma źle, jedynie strach czasami było schodzić z tych schodów. Zostawiliśmy bagaże i od razu udaliśmy się na miasto. Kołobrzeg, był jednym z miast w których zabytków do zobaczenia było dość dużo, rozrzuconych praktycznie po całym mieście. Zaczęliśmy od mola. Niestety, ale płatnego.
Blisko mola idąc na zachód znajduje się Pomnik Zaślubin Polski z Morzem. Sam pomnik, nie przypomina kształtem nic konkretnego, ale patrząc na plażę zobaczyliśmy maszt z powiewającą flagą Polski.
Nieopodal znajduje się latarnia morska i mam wrażenie, że była ona największa spośród wszystkich, które widzieliśmy
Stąd już jest kawałeczek do falochronów, z których można podziwiać nie tylko pustą przestań morza, ale także widok na plażę oraz port w całej okazałości 
Idąc plażą w kierunku wschodnim od mola, natrafiliśmy na Morskie Oko, które kiedyś było luksusową kawiarnią. Jak widać na zdjęciach, dawno ma już za sobą lata świetności. Obecnie są to jedynie dawne kabiny prysznicowe przerobione na pokoje i obite zwykłą blachą, 
a w miejscach strzeżonej plaży, przy wietrznej pogodzie i falach uniemożliwiających kąpiel, ratownicy stoją i wpatrują się w morze 
W drugiej części miasta, oddalając się od morza, natrafiliśmy na pozostałości po reducie bagiennej oraz solnej, które obecnie przekształcone zostały na klimatyczne knajpki
Po drodze w miejsca które turyści praktycznie omijają minęliśmy Domek Kata. Układ okien i okienek bomba.
   oraz docieramy do katedry przed którą stoi pomnik Tysiąclecia Biskupstwa. Jest to pierwszy pomnik w Polsce przedstawiający podobiznę Benedykta XVI. Wracając w stronę plaży, przechodząc kładką nad torami, rozpościera się widok na cały dworzec PKP 
Kołobrzeg zaskoczył nas tłumem ludzi, mnóstwem turystów oraz ulicznymi artystami.
Wieczorem, oczywiście zachód słońca, który za każdym razem jest zupełnie inny
Potem już tylko pokój, trzeba odpocząć przed kolejnym ciężkim dniem i nocą.
Było to jedyne miasto, w którym nie spotkaliśmy publicznie wystawionej mapy planu miasta, ale bez problemu udało nam się ją zdobyć w Urzędzie Gminy. Mieliśmy tutaj ponad 8 godzin czasu, do następnego pociągu w kierunku Koszalina. Centrum znajduje się 1,2 km od stacji PKP, a sama stacją, podobnie jak wszystkie stacje mniejszych miejscowości, zamknięta na kłódkę, a bilety kupi się jedynie bezpośrednio w pociągu. Warto zobaczyć tutaj 3 mola spacerowe, plaże, która w porównaniu z innymi dotychczas widzianymi jest wyjątkowo wąska, a przy brzegu leżą falochrony
Po przyjrzeniu się mapie doszliśmy do wniosku, że więcej nic atrakcyjnego nie ma do zobaczenia. Jedynie, według mapy, niedaleko znajduje się latarnia morska w Gąskach. Stwierdziliśmy, że nie wygląda to daleko, a mając 7 godzin czasu możemy sobie pozwolić na mały spacer. Zatrzymaliśmy się jedynie, już po drodze w kierunku Gąsek, na „Promenadę satyry i dobrego humoru” 
Mniej więcej w połowie drogi, jak się potem okazało, decydujemy się, że ten fragment przejdziemy plażą.
Ostatecznie po 2,5 godzinie szybkiego marszu, ze wszystkimi bagażami, dotarliśmy na miejsce. Myśleliśmy że potem w Gąskach już wsiądziemy w pociąg do Koszalina, ale niestety okazało się że nie ma tam stacji PKP. Także po krótkim odpoczynku, zobaczeniu latarni, do której kolejka była ogromna 
udaliśmy się w drogę powrotną. Tym razem cały ten dystans przeszliśmy plażą. Już praktycznie u celu, trafiamy na akcję ratunkową mężczyzny na plaży niestrzeżonej, uwięzionego przez fale na falochronach
Zmęczeni docieramy na stacje. W jedną stronę okazało się że było blisko 10 km :)
Do Koszalina docieramy po godzinie 20.
Zdołaliśmy zwiedzić zaledwie kawałek miasta, bo po wyprawie do Gąsek, nogi nie były już w dobrej formie. Na szczęście istnieje możliwość zostawienia bagażu w przechowalni. Udało nam się zobaczyć Urząd Miasta 
Pałac Młynarzy
oraz więzienie 
Miasto niczym nie przypomina innych turystycznych miejscowości. Jest cisza i spokój. Znaleźliśmy miłą knajpkę i postanowiliśmy, że posiedzimy tak długo jak możemy a potem na dworcu poczekamy na pociąg.
Dotarliśmy do Łeby o 6:30. Pierwsze kroki w kierunku plaży zjeść śniadanie. Cisza, spokój, opustoszała plaża 
Mieliśmy 4 godziny do następnego pociągu. Po małym odpoczynku ruszyliśmy zwiedzić miasto. W porcie jachtowym natrafiliśmy na replikę Świerkowej Tratwy
Chcieliśmy także zobaczyć ruchome wydmy, ale niestety okazało się, że znajdują się 7 km od centrum, a nie mieliśmy tyle wolnego czasu. 
W centrum miasta jest Aleja Prezydentów od Wojciecha Jaruzelskiego do Bronisława Komorowskiego.

4 godziny później dotarliśmy do Ustki


W końcu tutaj upragniony nocleg i odpoczynek. Pokoi do wynajęcia jest mnóstwo, praktycznie w każdym domu. Nam udało się znaleźć w Domu Turysty. Tani i przyjemny pokój.


Kolejny dzień towarzyszy nam słońce i wiatr. Ustka, malutkie miasto, typowo turystyczne. Tradycyjnie jest możliwość wypłynięcia żaglowcem w rejs o zachodzie słońca.


W pobliżu portu jest latarnia morska, tradycyjnie szeroka i piaszczysta plaża, jedna z ładniejszych plaż nad naszym morzem.


Można również natrafić na samowolną twórczość, w tym przypadku na ciekawą 
interpretację pęknięcia w murze i stary drewniany kuter.


Kolejny dzień, kolejne miasto. Tym razem Władysławowo 

Jedyne miejsce w którym spędziliśmy dwa dni. Jednakże dojazd z Ustki wiąże się z kilkoma przesiadkami i nadrobieniem kilkunastu kilometrów, ponieważ trzeba się wrócić aż do Gdyni. Nocleg znaleźliśmy bez problemu w jednym z domów prywatnych, po prostu wynajęliśmy ot taki pokój 

i udaliśmy się na obiad, obiecaną od początku podróży rybę. Z pewnością możemy polecić Karczmę Swojskie Jadło, ceny przystępne i przede wszystkim bardzo dobrze przyrządzona ryba 


We Władysławowie jest także Aleja Sportowców blisko Ośrodka Olimpijskiego, na terenie którego jest ciekawa fontanna przedstawiająca figury z pewnych dyscyplin sportowych.


Niestety, ale we Władysławowie spotkaliśmy się z najbardziej zanieczyszczoną, zaśmieconą plażą wśród wszystkich miejscowości


Do końca dnia leniuchujemy i odpoczywamy na plaży. Kąpiel też oczywiście została zaliczona. 
 Kolejny dzień przyniósł nam brzydką pogodę. Wylegiwanie się na plaży nie wchodziło w grę. Tego dnia wybraliśmy się na piechotę do Jastrzębiej Góry, przy okazji odwiedzając latarnię morską w Rozewiu.


Na miejsce dotarliśmy po półtora godzinie szybkiego marszu, do latarni oczywiście kolejka 


Zdecydowaliśmy, że idziemy dalej niespełna 3 km do centrum Jastrzębiej Góry. 


Jedyną atrakcją, jak myśleliśmy dotychczas jest „Gwiazda Północy”, najbardziej na północ wysunięty punkt Polski, ale myliliśmy się.


Niewątpliwie, kolejną atrakcją, dla samego fakty żeby zobaczyć jak wygląda i jakie są ceny okazał się Dom Whisky, urządzony w specyficznym stylu i jak najbardziej oddający klimat nazwy i całości budynku 


Za Rozewiem w stronę Jastrzębiej Góry warto zejść na plażę i przejść nią kawałek, gdyż klify są tutaj jedne z najokazalszych i najładniejszych na polskim wybrzeżu.


Tego wieczoru, to już praktycznie pożegnanie z morzem i ostatni zachód który zobaczyliśmy


Kolejny dzień, ostatni już. Cel – Hel, a potem Gdynia i pociąg do domu.

Stacja PKP bardzo malutka i od razu atakują ludzie proponujący przejażdżkę melexem do latarni i na cypel. Wybierając drogę pieszą, razem z bagażami usłyszeliśmy wielkie oburzenie, bo to przecież jest 3,5 km od stacji, a ten dystans naprawdę nie robił na nas żadnego wrażenia. Na samym początku zakupiliśmy bilet na prom Hel – Gdynia na godzinę 15, ponieważ inne rejsy mogą ale nie muszą się odbyć. Cena takiego biletu to 22 zł. Do Gdyni pływa prom „Onyx”

Plaża na Helu po stronie zatoki, malutka i bardzo wąska 


Dojście do latarni jest dość dobrze oznaczone, a stamtąd to już jest bardzo blisko na cypel, gdzie plaża wchodzi kawałek w morze.

Miejsce idealne na spacery, można przejść na około, idąc od strony latarni po specjalnym pomoście dojdzie się na drugą stronę portu. Po drodze natrafiliśmy na pomnik „Hel – początek Polski”, a kawałek dalej na stary drewniany statek.
Z wejściem do fokarium mieliśmy drobny problem, żeby przejść tam razem z bagażami przez specjalne bramki. Nie ma tam kas, jedynie specjalne automaty na monety (wstęp 5 zł). Fok naliczyliśmy 6, a jedna pokazała swoje wdzięki na drobny moment wylegując się na słońcu 

Po godzinie rejsu dopływamy do Gdyni. Widok na stocznię od strony zatok robi wrażenie.Dla osób mających chorobę morską bądź lokomocyjną odradzam chodzenie bo burtach, w szczególności gdy wieje silny wiatr i zatoka jest niespokojna. 


W porcie w Gdyni stoi „Dar Pomorza”,  jako muzeum oraz okręt wojskowy „Błyskawica” 


Ostatnia tabliczka z naszej podróży  i pora wracać do domu, pociągiem w kierunku Rybnika.


Podsumowując, na przejazdy potrzebowaliśmy niespełna 500 zł (w tym korzystanie z ulgi studenckiej i promocji „Ty i raz dwa trzy”), a na całą podróż, na dwie osoby potrzebowaliśmy ok. 1600 zł (z przejazdami). Nasz plecak codzienne rozpakowywany i pakowany ponownie następnego dnia.

Niewątpliwie dużym ułatwieniem w takim podróżowaniu są znajdujące się najczęściej przy stacjach PKP, ale także w innych punktach miasta, mapy z planem oraz oznaczonymi miejscami które warto zobaczyć, a spostrzeżenia wyglądają następująco:
- najładniejsza plaża: Ustka, Łeba;
- najludniejsze miasto: Kołobrzeg;
- najgorsza plaża: Władysławowo
- najtańszy nocleg: Kamień Pomorski (30zł)
- najdroższy nocleg: Świnoujście
- najładniejsze miasto: Każde ma w sobie „to coś” co przyciąganie potencjalnego Turystę.
- najbrzydsze miasto: Koszalin;
- najładniejsza latarnia morska: Ustka

I Nasze Bilety nabyte podczas TRIPU:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz