środa, 2 marca 2016

Majówka w Górach Stołowych (2014)

W długi weekend majowy wybraliśmy się w stronę Ziemi Kłodzkiej, która wraz z otaczającymi pasmami górskimi stanowi atrakcyjny teren turystyczny. Naszym głównym celem były Góry Stołowe. Przed nami było ok 200 km i plan zakładający zobaczenie jak najwięcej w ciągu tych czterech dni.
Na miejsce dotarliśmy krótko po 9 rano. Korzystając z ładnej pogody postanowiliśmy, że pierwszego dnia zobaczymy Błędne Skały oraz Szczeliniec Wielki. Dzięki radom naszego gospodarza udało nam się zaoszczędzić sporo czasu w dotarciu do Błędnych Skał. Samochód zostawiliśmy przy Uzdrowisku dla dzieci i poszliśmy zielonym szlakiem ok 30 min w górę w kierunku błędnych skał. Jak się później okazało było to jedno z lepszych rozwiązań pozwalających na dotarcie do labiryntu skalnego.
Dotarcie samochodem pod sam labirynt skalny jest czasochłonne. Osoby wybierające się w tamte rejony powinny wiedzieć, że istnieją dwa parkingi – dolny i górny. Ten drugi znajduje się bezpośrednio przy labiryncie. Ruch pomiędzy nimi odbywa się wahadłowo, a samochody wpuszczane są na górę, dopiero gdy zwolni się tam miejsce. Osoby nie przepadające za wędrówkami, aby dostać się na górny parking, muszą liczyć się z tym że stracą sporo czasu czekając w kolejce. Najlepiej być tam przed godziną 9. Należy pamiętać, że samochody wpuszczane są na górny parking o pełnych godzinach przez 15 min, a zjazd w połowie godziny również przez 15 min. Jeśli ktoś postanowi zostawić samochód na dolnym parkingu, czeka go ok 4 km wędrówka w górę do labiryntu. Dolny parking jak i wjazd na górny znajdują się pomiędzy Kudową-Zdrój a Karłowem przy drodze 387.
 Błędne Skały, naszym zdaniem, są obowiązkowym punktem wyprawy w Góry Stołowe. Nam osobiście bardziej podobały się one, niż owiany sławą i najwyższy szczyt Gór Stołowych Szczeliniec Wielki. Wstęp do labiryntu oczywiście jest płatny (bilet normalny 7 zł). Błędne Skały położone są na krawędzi Skalniaka (850 m n. p. m.) Trasa turystyczna w labiryncie mierzy kilkaset metrów i prowadzi między różnymi formami skalnymi. Miejscami przejścia są bardzo wąskie, a czasem wyjątkowo niskie. Poruszanie się w labiryncie odbywa się po specjalnie przygotowanych drewnianych kładkach, które miejscami są bardzo pomocne, ponieważ teren był podmokły i gdyby nie wspomniane kładki chodzilibyśmy po mazistym błocie i wodzie. Miejscami trzeba uważać na głowę, żeby tak czasem nie oberwać, a także są miejsca wymagające wciągnięcia brzuchów. Osoby postawniejszej budowy, mogą mieć problemy z przejściem niektórych odcinków.
W Skalnym labiryncie, poza przeciskaniem się między skałami, można zobaczyć przede wszystkim różne formy skalne przypominające między innymi: Skalne Siodło, Dwunożnego Grzyba, Kurzą Stopkę. Na samym początku jest także punkt widokowy zwany Skalne Czasze, z którego przy dobrej widoczności można zobaczyć Szczeliniec Wielki i Mały, Broumovska Vrchovina, a także Karkonosze. Po przejściu labiryntu (ruch jednostronny), jest do wyboru kilka innych szklaków prowadzących do pobliskich miejscowości. My niestety z chęci zobaczenia jeszcze tego samego dnia Szczelińca, wracaliśmy trasą prowadzącą na parking górny. Obecnie na drodze powrotnej na parking prowadzony jest remont, także został wyznaczony alternatywny szlak. Szybki powrót do samochodu i ruszyliśmy w stronę Szczelińca. Dotarcie tam zajęło nam więcej czasu niż się spodziewaliśmy. Przed Karłowem, w miejscu gdzie znajduje się dolny parking przy Błędnych Skałach, czekała nas niespodzianka – korek i policja kierująca ruchem. Było to spowodowane napływem turystów oraz kolejką samochodów chcących wjechać na górny parking przy labiryncie Błędnych Skał. Parkingów przy Szczelińcu Wielkim jest bardzo dużo także nie powinno być problemu przy znalezieniu miejsca. Koszt to 5 zł na cały dzień. Na Szczeliniec Wielki najłatwiej dostać się z Karłowa, ale można także od strony Pasterki. Na Szczeliniec prowadzą schody pnące się w górę. Wejście podobno zajmuje ok 40 min a schodów jest ok 665. Jednakże, My nie możemy tego potwierdzić, ponieważ już od pierwszego stopnia napotkaliśmy korek. Przejście zajęło nam znacznie więcej. Również tutaj ruch odbywa się jednostronnie, dlatego zdziwiły nas osoby schodzące „pod prąd”. Jak się okazało, było to związane z długim czasem oczekiwania na dostanie się na teren labiryntu. Spekulowano, że trzeba stać ok 3 godziny, w celu zakupienia biletu (bilet normalny 7 zł). W rzeczywistości stanie w kolejce zajęło nam 1,5 godziny, a po dotarciu do Schroniska na Szczelińcu, pierwsze co zwróciło naszą uwagę to ludzie, mnóstwo ludzi łażących gdzie się da i przepychających aby przejść dalej. Przed schroniskiem znajdują się tarasy widokowe, stoliki i ławki pozwalające na chwilę odpoczynku.
Szczeliniec jest najwyższym szczytem Gór Stołowych (919 m n. p. m.) Na terenie labiryntu spotkamy takie formacje skalne jak: Wielbłąd, Kaczęta, Koński Łeb, Kołyska, Słoń, Małpolud, będący jedną z najbardziej charakterystycznych skał. Oczywiście nie ma możliwości przegapienia którejkolwiek z nich ponieważ, każda podpisana jest odpowiednią tabliczką. Niewątpliwie największą atrakcją Szczelińca jest Piekiełko.
Podobne miejsce jak Błędne Skały, gdzie przeciskamy się przez wąskie i niskie przejścia, zmuszające do drobnej gimnastyki. Miejsce przerażające i jednocześnie najpiękniejsze. Schodzi się do niego wąskim przejściem po schodach, które są wyjątkowo śliskie i wąskie. Na dole odnosi się wrażenie, że człowiek znajduje się w większej szczelinie między skałami, ogromnymi skałami. Po przejściu labiryntu wracamy do samochodu specjalnie wyznaczonym w tym celu szlakiem. Pora na powrót do pokoju. Zostawiliśmy niepotrzebne rzeczy i udaliśmy się na miasto. Polecamy każdemu, kto będzie w Kudowie-Zdrój restaurację „Czeska Restauracji Zdrojowa”. Czeskie dania do wyboru do koloru. My pokusiliśmy się o danie dla dwóch osób „Talerz po staroczesku”. Porcja w zupełności wystarcza dla dwóch osób, a przy tym naprawdę zjada się wszystko ze smakiem.
Następnego dnia naszym głównym celem były Adršpašskié Skáły, skalne miasto. Niestety pogoda od rana nas nie rozpieszczała. Mokro, wilgotno a do tego gęsta mgła. Ale nie zrezygnowaliśmy i mimo wszystko postanowiliśmy jechać.

Przy skalnym mieście, najlepiej być stosunkowo wcześnie, żeby znaleźć miejsce na parkingu. Nam udało się znaleźć za 60 koron. Wstęp na teren labiryntu wynosi 70 koron (bilet normalny). Tłok na szlaku jest dość duży, ze względu na dużą liczbę wycieczek. Wybraliśmy trasę prowadzącą zielonym szlakiem. Pozwala na obejście całego skalnego miasta. Trasa mierzy ok 4 km, nie jest zbyt wymagająca. Można spotkać na niej drabinki, poręcze i łańcuchy pomagające w przyjściu. Na początku można zobaczyć Dzban. Następnie Głowę Cukru. Kilka metrów dalej dochodzi się do skalnej Gotyckiej Bramy. Po jej przejściu, korytarze się zwężają i zaczyna większa część formacji skalnych. Wędruje się przez Słoniowy Rynek, aż do Zęba. Po drodze mija się Wieżę Elżbiety oraz Diabelski Most. Kilka metrów dalej dochodzi się do miejsca, w którym od zielonego szlaku odchodzi szlak żółty prowadzący do małego i wielkiego wodospadu. Nieopodal wielkiego wodospadu znajduje się kasa, w której można wykupić wycieczkę po jeziorze (koszt 50 koron). Żółtym szlakiem można także przejść na teren Teplickich Skał. Wracając na zielony szlak, w jednym miejscu istnieje możliwość skrócenia trasy i wrócenia na parking wyjściem awaryjnym, a zielony szlak wije się dalej do góry po schodach, gdzie na szczycie znajduje się Wielka Panorama. Niestety, przy gęstej mgle, która towarzyszyła nam od rana, widok jest trochę przysłonięty. Klika kroków dalej, naszym oczom ukazuje się Starosta i Starościna. Jeden z ładniejszych widoków w labiryncie. Na samym końcu przedzieramy się przez wąwóz Mysia Dziura. I to już jest koniec trasy prowadzącej przez skały. Wracamy szlakiem do samochodu.

Kolejny dzień i niestety zła pogoda. Gorsza niż poprzedniego. Cel to Grzyby Skalne – las usiany formami skalnymi. Aby się tam dostać należy jechać Drogą Stu Zakrętów, którą polecamy ze względu na widoki. Samochód można zostawić na jednym z parkingów znajdujących się przy drodze. Następnie kierowaliśmy się czerwoną nartostradą w kierunku szlaku prowadzącego na Skalne Grzyby. Niestety nie przeszliśmy całego szlaku, ponieważ pogoda się pogorszyła a mgła stała się jeszcze gęstsza. Bardzo ograniczała widoki. Do samochodu planowaliśmy wrócić czerwoną nartostradą, ale niestety na skrzyżowaniu wybraliśmy zły szlak, co skutkowało nadłożeniem paru kilometrów i dotarciem do samochodu zieloną nartostradą. Tak zakończył się dzień, z pogodą wyjątkowo nie sprzyjającą wędrówką.
Ostatni dzień, od rana piękna słoneczna pogoda. Pakowanie i w drogę ale jeszcze nie powrotną. Postanowiliśmy pozwiedzać okolice. Pierwszy punkt postoju to Kaplica Czaszek w Czermnej. Wstęp 5 zł. Malutka kaplica ale z bogatą i straszną historią. Mniej więcej co 20 min wchodzi ok 40 osób. W środku niestety nie można robić zdjęć.
Kolejny punkt Autostrada Sudecka a przy okazji także Duszniki-Zdrój. Trafić na nią można skręcając w Dusznikach w kierunku Zieleńca i dalej cały czas prosto. Wąska, dziurawa droga, ale za to z pięknymi widokami. Zanim dotrzemy do Autostrady, warto zatrzymać się na chwilkę w Zieleńcu i rzucić okiem na kościół.

Obecnie jest to najwyższej położony obiekt sakralny w Sudetach. Przykuwa uwagę charakterystycznym kamieniem z którego został wykonany. Na Autostradzie Sudeckiej znajduje się kilka miejsc widokowych, z których można podziwiać panoramę Sudet.
Kolejny punkt postoju był już w Bystrzycy Kłodzkiej. Ładne małe miasteczko, z charakterystyczną budową. Miejsce gdzie stare budynku łączą się z nowymi. Chwila przerwy na zwiedzanie i ruszamy dalej, tym razem już do domu.
Podsumowując. Wyjazd, mimo zawirowań z pogodą zaliczamy do udanych. Udało się zobaczyć to co założyliśmy. Jednakże na przyszłość odradzamy szukanie noclegu na ostatni moment a także przyjechaniu w „ciemno”, ponieważ w sezonie, i przy dłuższych weekendach jest z tym naprawdę duży problem. Nam dopiero po obdzwonieniu ok 40 pensjonatów udało się znaleźć wolne miejsce. Spotykaliśmy także ludzi, którzy chodzili od pensjonatu do pensjonatu szukając noclegu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz