środa, 1 lutego 2017

Lwów naszymi oczami


Jak dojechaliśmy do Lwowa:

Wybraliśmy opcję dojazdu samochodem do granicy w Medyce, a następnie przekroczenie granicy na pieszo i dalej marszrutką do Lwowa (czas jazdy około 2 godziny). Przy granicy można zostawić samochód na parkingu, monitorowany, 6 zł za dobę. Przekroczenie granicy nie zajęło nam więcej niż 20 min. Bez żadnych problemów. Warto dodać, że piesze przejście znajduje się w innym miejscu niż granica dla samochodów. Należy zejść za biedronką w dół, a następnie skręcić w prawo, między dwoma parkingami. Marszrutki znajdują się około 500 metrów za przejściem granicznym i odjeżdżają mniej więcej co 40 min. Koszt ok 37 hrywien. Marszrutką dojedziemy do dworca kolejowego we Lwowie.


Gdzie wymieniać walutę:

Zdecydowanie korzystniejszą opcją jest wymiana waluty już po przekroczeniu granicy. Można zdecydować się na wymianę dolarów bądź złotówek. W październiku 2016 kurs wynosił 1 hrywna = 0,15 złotego. Ze znalezieniem kantoru, nie będziemy mieli problemu.

Nasz hotel:

Wyjeżdżając do Lwowa, lepiej mieć już wcześniej zarezerwowany hotel. Na granicy mogą, ale nie muszą zapytać o rezerwację noclegu. My dokonaliśmy tego za pomocą strony booking.com Wszystko odbyło się bez problemów. Wybraliśmy hotel Sonata, położony ok 10 km od centrum Lwowa (płatność na miejscu w miejscowej walucie).
 Początkowo myśleliśmy, że okaże się to za daleko, jednakże marszrutki jeżdżą na tyle często, że nie stanowiło to dla nas żadnego problemu. 
Aby dojechać do hotelu należy wsiąść w marszrutkę nr 16 na dworcu kolejowym. Każdy przejazd marszrutką to koszt 4 hrywien. 

Weekendowy spacer po mieście

Dojazd do Lwowa zajął nam więcej czasu niż się spodziewaliśmy, dlatego tego dnia postanowiliśmy pojechać do centrum i poznać nocne życie miasta. Zwiedzanie odłożyliśmy na kolejny dzień. 
Wieczorem zasmakowaliśmy prawdziwej, gorącej czekolady, w niesamowitej manufakturze. Nie należy pominąć tego miejsca, a koniecznie trzeba spróbować tego niepowtarzalnego smaku.


 Szczególnie polecamy czarną czekoladę z chili.

Na zdjęciach towarzyszy nam nasz nowy towarzysz podróży Danbo, urozmaicając nasze fotografie i dając nam niesamowitą zabawę w ustawianiu małego ludzika.
Manufaktura zachwyca nie tylko zapachem, smakołykami, które można tam kupić
  ale także wnętrzem i piękną kamienicą, w której się znajduje. 



Nocne życie nie opuszcza także jednego z lepszych browarów we Lwowie,który koniecznie trzeba odwiedzić. Jedyny problem może być ze znalezieniem wolnego miejsca, ale nawet wtedy można napić się piwa na stojąco. Zajmuje on kilka pionów jednej z kamienic znajdującej się na rynku. Bezpośrednio po wejściu do środka, znajdziemy się na terenie sklepu, gdzie można zakupić gadżety oraz piwa wytwarzane w tym lokalu. Jednakże wydaje się, że większą atrakcję stanowią rzucające się w oczy etykiety piwa. Znajdziemy tu Stout z Obamą, etykietę z nagim Putinem w pampersie Chujlo oraz Angele Merkel. 




Kolejny dzień rozpoczynamy od przejazdu marszrutką nr 46 do centrum. Wysiadamy i zaczynamy poszukiwania miejsc zaznaczonych na naszej mapie.

Od razu trafiliśmy na Bramę Gliniaoska. Stanowi jeden z głównych elementów dawnego miasta, będący fragmentem zespołu dawnych fortyfikacji. Budowla charakteryzuje się rzędem okien-strzelnic w górnej kondygnacji. Środek bramy to kwadratowa wieża, z łukowym przejazdem, a przed murem zrekonstruowano dawną fosę. 



W oddali widać wieżę Klasztoru Bernardynów, do którego przylega Brama Gliniaoska. Znajdował się on poza zasięgiem murów obronnych Lwowa, stąd cały kompleks został ufortyfikowany i tworzył osobną warownię. Budowlę zbudowano z nietynkowanych kamiennych ciosów w stylu manieryzmu. Przy połączeniu prezbiterium z nawą wzniesiono wieżę mierzącą 38 m.
Zbudowano ją na planie kwadratu, który w górnej części przechodzi w ośmiobok, a zwieńczona została hełmem z latarnią. Na dziedzińcu wybudowano studnię z kapliczką, gdzie kopułę wieńczy figurka św. Jana z Dukli. Natomiast przed kościołem postawiono kolumnę Św. Jana z Dukli. 


Idąc po wyznaczonej sobie ścieżce dotarliśmy do Dim Lehend. Zajmuje 7 pięter kamienicy, przed którą stoi kominiarz. Wąziutkie schody prowadzą na każde z pięter, które zabiera nas w podróż po legendach. Koniecznie trzeba wyjść na dach kamienicy, żeby podziwiać panoramę Lwowa, ale także zobaczyć stary trabant przymocowany nad przepaścią, chyboczący się nad dachami.


 Po przeciwnej stronie na kominie znajdziemy siedzącego kominiarza z wyciągniętym cylindrem w stronę turystów, którzy nieustanie próbują swojego szczęścia w trafieniu do kapelusza.  



Małymi kroczkami dotarliśmy do Rynku, będącego głównym placem Starego miasta. Zbudowany na kształt kwadratu, gdzie z każdego rogu wychodzą pod kątem prostym po dwie uliczki. Cały rynek otaczają 44 kamienice wzniesione w różnych stylach architektonicznych

Jedną z najbardziej wyróżniających się kamienic na rynku jest Czarna Kamienica znajdująca się pod numerem 4. Wytłumaczeń na czarny kolor kamienicy jest wiele, a niektóre z nich są mniej lub bardziej nieprawdopodobne. Krążą historie, że diamentowa rustyka z piaskowca została pomalowana na czarno, bądź też pociemniała ze starości. Kamienica ozdobiona jest białymi rzeźbami, które przedstawiają między innymi św. Stanisława Kostka, który chroni to miejsce przed pożarami, inna figura przedstawia św. Marcina osłaniającego swoją szatą żebraka. 

W każdym z czterech rogów rynku stoją fontanny - studnie. Każda z nich przedstawia inna postać z mitologi greckiej, między innymi Neptuna, Artemisy, Amfitryty, a także Adonisa. 

W centralnym miejscu znajduje się Ratusz, w którym obecnie siedzibę ma Rada Miasta. Mierzy on 5 metrów i ma typowo klasycystyczny styl. 

Jedna z uliczek rynku prowadzi do Cerkwi Zaśnięcia Matki Bożej we Lwowie. Cerkiew ta znana jest także pod nazwą Cerkie Uspieńska. Położona jest ona przy ulicy Ruskiej i składaa się z Cerkwi, dzwonnicy Karniakta oraz kaplicy Trzech Świętych Hierarchów.  


Architektura dzwonnicy to skrzyżowanie stylu bizantyjskiego, włoskiego i polskiego. W roku 1783 w wieży zawieszono dzwon Kiryło mający 2 metry średnicy co zapewniło mu miano największego we Lwowie. Wieżę zbudowano na planie kwadratu o boku 6 m, natomiast jej wysokość to 66 m. Bezpośrednio koło Cerkwi, tylko troszkę z tyłu, znajdziemy wyróżniający się dużą zieloną kopułę kościół Dominikański. Obecnie jest to świątynia grekokatolicka pod wezwaniem Najświętszej Eucharystii. Ogromne wrażenie wywiera przede wszystkim wnętrze tego kościoła. Jest ono jasne, przez okna w kopule wpada dużo światła, a jej ściany pomalowane są na biało.


Dzisiejszy stan w jakim zachował się kościół zawdzięczamy Związkowi Radzieckiemu, który przekształcił kościół w Muzeum Religii i Ateizmu.


Obok kościoła Dominikańskiego znajdziemy kolejny pomnik przedstawiający łemkowskiego malarza i prymitywistę Nikifora Krynickiego. Zwyczaj mówi, że należy chwycić Nikifora za nos, aby powrócić kiedyś do Lwowa. 



Za budynkiem kościoła, na przestronnym placu stoi posąg mnicha Iwana Fedorowicza. Zgodnie z przekazami historycznymi "przyniósł on pismo do Lwowa".


Bezpośrednio za pomnikiem Iwana, znajduje się Arsenał Królewski. Składa się on z dwukondygnacyjnego budynku głównego i dwóch krótkich skrzydeł bocznych. Najcenniejszym architektonicznie elementem budowli jest trzykondygnacyjna fasada południowa. Zobaczymy na niej arkadową bramę wjazdową z portalem zdobionym blokami kamiennymi i lufami dwóch kamiennych armat.  W budynku Arsenału Królewskiego mieści się obecnie obwodowe muzeum historyczne. Na placyku przed Arsenałem Królewskim odsłonięto zachowane fragmenty przyziemia dawnych zewnętrznych obwarowań miejskich, tzw. muru niskiego i jednej z baszt. Właśnie na tym placyku często odbywa się w tym miejscu pchli targ, na którym można kupić wiele staroci. 


Udając się w kierunku Wzgórz Zamkowego dotarliśmy do Kościoła Matki Boskiej Gromnicznej i klasztor Karmelitanek Bosych. 


Po krótkim spacerze pod górę wyszliśmy na Wysoki Zamek, zwany inaczej kopiec Unii Lubelskiej. Jest to najwyższy punkt Lwowa (413 m n. p. m.) z widokiem na Stare Miasto. Nam niestety nie trafiła się zbyt dobra pogoda, dlatego widoki na miasto podziwialiśmy przez mgłę, która towarzyszyła nam przez większą część wycieczki. 


Kopiec usypany został w latach 1869 - 1899, a znajdująca się tam ziemia pochodzi z kilku ważnych historycznych miejsc, w tym między innymi z krakowskiego kopca Kościuszki, z pola bitwy pod Racławicami i z grobów Mickiewicza oraz Słowackiego. Warto wspomnieć, że Wysoki Zamek został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Tu zostały umieszczone także stacja i przekaźnik telewizji ukraińskiej. 

Schodziliśmy na drugą stronę Kopca, żeby zobaczyć Monaster św. Onufrego, będący greckokatolickim klasztorem. We wnętrzu zachowała się osiemnastowieczna kazalnica
oraz ikonostas z pocz. XX wieku wykonany przez Modesta Sosenkę. 


Po drodze zawędrowaliśmy do Muzeum Piwa, niestety ale z przyczyn nam nie znanych było zamknięte

, a po drodze gdzieś w małej kawiarence z przepysznymi croissantami zostawiliśmy małą "wlepkę" na pamiątkę. 


Będąc już przy Muzeum Piwa, warto wejść do baru mieszczącego się zaraz koło wejścia. Schodząc schodami w dół znajdziemy się w miejscu przypominającym piwnicę, w której prawdopodobnie odbywają się liczne imprezy z muzyką na żywo. Dodatkowo specjalny wystrój także wprowadza w atmosferę spożywanych tam trunków.
 Można tam zakosztować 4 rodzai piwa, które produkuje się w tym browarze.
 Nam zdecydowanie najbardziej smakowało piwo jasne. 

Będąc we Lwowie, koniecznie trzeba udać się zobaczyć Kościół Świętej Elżbiety oddalony od centrum. Troszkę zabłądziliśmy, ale wystarczyło spytać się przychodniów i mimo, że po polsku nie każdy potrafi mówić to bez trudu udało nam się porozumieć. Jednak jakież było nasze zaskoczenie, jak dziewczyna tłumacząc nam drogę dodała że jest to daleko i najlepiej podjechać tam maszrutką dosłownie dwa przystanki. My nastawieni na pieszą wędrówkę stwierdziliśmy, że i tak pójdziemy pieszo, a przez to dodatkowo zobaczymy okolicę. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że kościół stał dosłownie 10 minut drogi od miejsca w którym pytaliśmy o drogę, zatem przejazd marszrutką zdecydowanie nie był potrzebny. 

Tak więc Kościół Świętej Elżbiety położony jest w najwyższym punkcie Śródmieścia, dokładnie na wododziale Wisły i Dniepru. Określany jest jako "największa i zarazem najpiękniejsza świątynia lwowska ery nowożytnej oraz najwspanialszy zabytek architektury sakralnej epoki historyzmu na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Został zbudowany w stylu neogotyckim z elementami stylu romańskiego jako kościół halowy. Wszystkie trzy wieże nakryte są wysokimi, spiczastymi hełmami, a ich górne kondygnacje zdobią pinakle umieszczone w czterech narożnikach.





Kościół z zewnątrz sprawia niesamowite wrażenie. Piękna budowla pod względem architektonicznym i zabytkowym. Jednakże po wejściu do środka trochę rozczarowuje. Nie ma tam ław, krzeseł, jest tylko wielka sala otoczona szklanymi ekranami co burzy całkowicie jej styl. Jak dla nas jej wnętrze jest zbyt nowocześnie i nie pasuje do jej zewnętrznego wizerunku. 

W pobliżu Kościoła Świętej Elżbiety znajduje się Sobór Świętego Jura. Otoczony murem Sobór wraz z dzwonnicą, budynkami kapituły oraz pałacem metropolitów tworzy barokowo-rokokowy kompleks. Wybudowano go na Wzgórzu Świętojurskim. Jednym z najpiękniejszych elementów zdobiący Sobór, jest pomnika Św, Jura na koniu walczącego ze smokiem. Kamienne schody prowadzące do głównego wejścia zdobią rzeźby przedstawiające uskrzydlonych geniuszy. Natomiast na balustradzie powyżej, widzimy figury świętych: Leona i Atanazego. W centralnej części, pod schodami znajduje się wnęka z rzeźbą Świętego Onufrego.





Kierując się w stronę Opery Lwowskiej, po drodze napotkaliśmy ciekawy pomnik.
 Zdjęcie przedstawia Świętego Jerzego zwyciężającego smoka. Zbudowany został na placu Hryhorenka przed współczesnym budynkiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy jako upamiętnienie wszystkich, którzy zginęli walcząc ze złem. 

Jednym z najbardziej reprezentatywnych budynków Lwowa jest niewątpliwie słynna Opera Lwowska. Attykę tego wspaniałego dzieła architektury i sztuki zdobią figury przedstawiające Geniusza Dramatu, Alegorię Sławy oraz Geniusza Muzyki. Wśród rzeźb zdobiących
budynek wyliczyć należy 3 pary alegorycznych postaci: Poezję i Muzykę, Sławę i Fortunę
oraz Komedię i Tragedię. Widownia pomieści 1200 osób. Budowla znajduje się przy Alei Wolności (Prospekcie Swobody) 



Na przeciwległym końcu placu stoi pomnik Terasa Szewczenki. 

Kolejnym punktem na naszej mapie była Cerkiew Przemienienia Pańskiego. Zbudowano ją na ruinach rzymskokatolickiego Kościoła pw. Trójcy Przenajświętszej oo. trynitarzy, który spłonął podczas Wiosny Ludów. 



W samym sercu miasta stoi jeden z najpiękniejszych i zarazem najcenniejszych zabytków Lwowa. Jest to Katedra Łacińska, stanowiąca przykład niesamowitej mieszanki stylów. Dostrzeżemy elementy gotyku, neogotyku, baroku i rokoko. Jej główna i zarazem właściwa nazwa brzmi: Bazylika Archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.  Z zewnątrz Bazylika nie wyróżnia się niczym szczególnym. Wykonana jest z dużych bloków piaskowca i wapieni, pochodzących z okolicznych kamieniołomów. Jest to po prostu duży budynek z jedną wieżą, otynkowany na beżowo-kremowy kolor. Nie pamiętamy dlaczego, ale nie udało się nam wejść do środka Bazyliki, ale podobno dopiero będąc w środku można docenić jej piękno. 


Przy północnej ścianie Katedry,  znajdziemy najcenniejszą renesansową kaplicę Kampianów. Kaplicę zbudowano z czarnego, białego, różowego i czerwonego marmuru. Ozdabiają ją również płaskorzeźby apostołów proroków i ewangelistów. 

Kolejną kaplicą przy Katedrze jest Kaplica Boimów, zwana inaczej Trójcy Świętej i Męki Pańskiej. Kaplicę wzniesiono na terenie cmentarza.  Kaplica została zbudowana na planie kwadratu i jest przykryta kasetonową kopułą opartą na ośmiobocznym tamburze. Latarnię kopuły wieńczy figura Chrystusa Frasobliwego z inskrypcją "Niech ten, który przechodzi, zastanowi się, czy jego smutki są większe od moich" .Fasada pokryta jest gęstą dekoracją rzeźbiarską. Podzielona jest sześcioma kolumienkami i dwoma gzymsami na trzy kondygnacje. Najwyższa kondygnacja przedstawia sceny Męki Pańskiej: „Biczowanie”, „Niesienie krzyża”, „Ukrzyżowanie” i „Zdjęcie z krzyża”. 


W pobliżu znajduje się także Kościół Świętego Piotra i Pawła zwany inaczej Kościołem Jezuitów. Główne elementy dekoracyjne fasady wykonano z ciemnego kamienia, kontrastującego z bielą ścian.


We Lwowie nie zabrakło także akcentów polskich. Znajdziemy tam przede wszystkim Pomnik Adama Mickiewicza 


Będąc już w tej okolicy udaliśmy się zobaczyć Pałac Potockich wybudowany w stylu neorenesansowym. Dzisiaj mieści się tam oddział Lwowskiej Galerii Sztuki. Jest także lwowską rezydencją prezydenta Ukrainy. 


W końcu nadszedł czas na odpoczynek. Dzień zakończyliśmy wypijając późną kawę w Muzeum Kawy. Miejscu gdzie podobno serwują najlepszą kawę we Lwowie. Początkowo ma się wrażenie, że wchodzi się do zwykłego sklepu z kawą, dopiero zagłębiając się w kamienicę dotrzemy do kawiarni.





Po kawie nadszedł czas na wieczorny odpoczynek przy piwie w dość oryginalnym i specyficznym miejscu, gdzie można doświadczyć nie tylko doznań smakowych, ale także i cielesnych. Mowa tutaj o Mazoch Cafe, do którego wejście jest dość niepozorne.
 Lokal ten powstał na cześć Sachera-Masocha, żyjącego we Lwowie autora perwersyjnych powieści. Jak przystało na perwersje w środku przywita nas czerwone wnętrze oraz na ścianach odlewy piersi, penisów, kajdanki oraz oryginalne wieszaki.

 Kelnerki w skąpych strojach, uderzających w pośladki klientów skórzanymi biczami. Forma podania rachunku również należy do jednych z ciekawszych jakie dotychczas widzieliśmy. My dostaliśmy rachunek w czerwonym staniku. 

Na specjalne zamówienie można zafundować sobie ekstremalne doznania. Ochotnik zostaje przywiązany do krzesła, ochładzany lodem, opalany ogniem oraz pojony sporą ilością wódki. Ochotnik także rozbiera się całkowicie do pasa a następnie zostaje biczowany. Byliśmy świadkami takiego przedstawienia i zapewniamy, że uderzenia są mocne, a ból jest prawdziwy. 

Wieczorną porą wróciliśmy do naszego hotelu. Następnego dnia trzeba będzie żegnać się ze Lwowem, ale zanim to zrobimy zostawiliśmy sobie na koniec najważniejsze miejsce - Cmentarz Łyczakowski.

Spakowani i gotowi do drogi, wciskając się w trzecią marszrutkę która przyjechała (w poniedziałki rano nie sposób wsiąść do "autobusu"), dosłownie wciśnięci do środka ruszyliśmy w kierunku cmentarza. Nie znając otoczenia, nie wiedząc jak wygląda miejsce gdzie mamy wysiąść, jechaliśmy na wyczucie z niedziałającą nawigacją. Droga ta mijała w ślimaczym tempie, kierowca zatrzymywał się dosłownie co 100 m, a do środka wciskali się kolejni ludzie. Mieszanka zapachów zdecydowanie nie dla ludzi ze słabym żołądkiem. Ale w końcu się udało. Kilkaset metrów spaceru i dotarliśmy na miejsce. Wstęp oczywiście płatny (20 hrywien i dodatkowo 10 za fotografowanie)

Naprzeciw głównego wejścia stoi kilka okazałych grobowców lwowskich rodzin w tym Kaplica Boczarskich  i Morawskich.



Nie sposób opisać wszystkie alejki, uliczki które się tam znajdują. Jednakże w tym miejscu nie należy się spieszyć, a powoli spacerować między grobowcami, zarówno tymi najstarszymi jak i nowoczesnymi, gdyż jak zauważyliśmy nadal chowa się tutaj ludzi.




















W środkowej części cmentarza znajdziemy zbiorową mogiłę oraz skromne nagrobki Polaków poległych podczas Powstania Styczniowego. 






I tak spacerując po rozległym terenie cmentarza doszliśmy do najważniejszej części - Cmentarz Orląt Lwowskich. Mogiły poległych w bitwie o Lwów i Małopolskę Wschodnią, poległych w latach 1918 - 1920 oraz późniejszych. Chodziliśmy między alejkami, powoli nie spiesząc się, czytając nazwiska poległych, nie tylko żołnierzy, ale także młodzików szkół średnich i wyższych oraz inteligencję. Miejsce to wywołuje w człowieku uczucie, które ciężko opisać słowami. Dreszcze, przerażenie jaka tragedia wydarzyła się w tym miejscu. Na tym cmentarzu nie ma podziału na biednych i bogatych, na zwykłych żołnierzy czy z wyższym stopniem. Wszyscy są traktowaniu równo i pochowani z należnym szacunkiem.










Po wyjściu z Cmentarza Orląt Lwowskich natrafimy na symboliczny pomnik Ukraińców. poległych razem z Polakami. 



W tym miejscu zakończyliśmy naszą wizytę we Lwowie i udaliśmy się w drogę do domu. Naszym znajomym, którzy byli tam z nami gratulujemy wytrzymania naszego tempa zwiedzania i podążania równym krokiem z nami.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz