piątek, 30 grudnia 2016

Walim - Karpacz - Spacer w chmurach



Kto powiedział że weekend musi być nudny. Kolejna trasa zaplanowana, kolejne miejsca odwiedzone i zaliczone. 

Rozpoczęliśmy od Sztolni Walimskich, wchodzących w skład wielkiego Projektu Rise, którego początek sięga II wojny światowej. W zachodniej części Gór Sowich oraz w okolicach zamku Książ III Rzesza rozpoczęła prace górnicze, których projekt zakładał powstanie podziemnych tras wydrążonych w górach oraz powstanie budowli nadziemnych spełniające określone funkcje.

Jednym z takich projektów jest Kompleks "Rzeczka". Podziemna trasa turystyczna jest pozostałością po tym wielkim przedsięwzięciu. Położony jest on na zboczu Góry Ostrej.




Zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem i trwa około 45 min. Rozpoczyna się od Sztolni I. Parę kroków dalej wchodzi się do wartowni, gdzie zgromadzono eksponaty i dokumenty związane z wszystkimi Kompleksami wchodzącymi w skład Projektu Rise. 






W sztolni tej jest wiele niewiadomych, między innymi nie wiadomo czy to właśnie tutaj produkowano pociski (niestety nie pamiętamy nazwy) czy tylko niektóre z części, które potem wywożono i w innym miejscu składano w całość. Tutaj jedynie umieszczono replikę jak ten pocisk mógł wyglądać. 


Powstały gruz w wyniku drążenia, kopania i wysadzania skał w celu budowy tuneli wywożono za pomocą takich wagoników. 


Komora techniczna, łącząca sztolnie I i II imponuje swoimi rozmiarami. Ma 32 m długości i 6 m szerokości. 


Na końcu komory, widoczny jest zawał o wysokości około 30 metrów i szerokości 5 metrów. W tym miejscu można doszukiwać się wielu hipotez dlaczego powstał. Jednym z nich jest teza, że pod koniec wojny, w celu zamaskowania miejsca, sztolnia została zakopana. Inna z kolej sugeruje naturalne osunięcie się skał. Można także doszukiwać się tutaj celowego działania w celu zasypania czegoś istotnego, co pozwoliło by odpowiedzieć na wiele pytań, bądź też ukryto tam drogocenne przedmiotu i zasypano. 



Największe rozmiary ma hala łącząca sztolnie I i III. Nie została ona ukończona, pozostała jedynie na etapie drążenia. 


Sztolnia III, ze względu na nieukończone połączenie, stanowi osobne wejście, a w niej jedynie długi tunel zakończony malutkim światełkiem.
 i druga strona wspomnianego zawału. 


Na samym końcu Sztolni, przedstawiono za pomocą dźwięków i świateł, jak prawdopodobnie wyglądała praca nad Kompleksem. 


Kilka kilometrów dalej, wspinając się na niewielki pagórek, można podziwiać niesamowity Zamek Grodno. Przy Sztolniach, można kupić bilet łączony, co pozwala na zwiedzenie dwóch rzeczy na jednym bilecie. My nie mieliśmy na tyle dużo czasu, dlatego zrobiliśmy jedynie parę ujęć. Nawet po nich widać jak imponujący jest ten zamek. 



Szybko uciekaliśmy w następne miejsce.

Dojechaliśmy do Obozu Koncentracyjnego Gross - Rossen w Rogoźnicy. O tym miejscu nie trzeba wiele mówić i pisać. Ogrom tragedii, który tam się wydarzył można dostrzec na fotografiach. 

























Kolejny dzień przyniósł nam kilkaset przejechanych kilometrów i powrót do domu.
Na początek zaczęliśmy od spaceru po Karpaczu, niespełna 5 tysięcznym miastu. Największy problem, w takich miastach, szczególnie w weekend, to zaparkować samochód, bo stoją dosłownie wszędzie. Parkingi owszem spotkamy co kilka metrów, ale dla kogoś, kto nie idzie w góry, tylko chce stanąć na parę minut jest to kompletnie nie opłacalne, a ceny oczywiście wygórowane. 

Tak więc jak już znaleźliśmy miejsce, udaliśmy się zobaczyć Świątynię Wang. (Kościół Górski Naszego Zbawiciela). Ewangelicki kościół parafialny, który został przeniesiony z miejscowości Vang w Norwegii. 



Konstrukcję Kościoła wykonano bez użycia gwoździ, a wszystko połączono za pomocą drewnianych złączy ciesielskich. Dobudowano kamienną dzwonnicę, której zadaniem jest ochrona drewnianej świątyni przed wiatrem znad Śnieżki. Umiejscowiono w niej trzy dzwony: Owieczka Boża, Ojcze Nasz, oraz Chwała Chrystusowi. 

Przy świątyni powstał także mały cmentarz, gdzie pochowano wiernych z miejscowej parafii, ale także osoby, które zginęły bądź zmarły w górach. Pochowano tutaj również zmarłego w 2014 roku Tadeusza Różewicza. 




Poruszaliśmy się dalej, aż trafiliśmy w kolejne miejsce - anomalia grawitacyjna. Miejsce, gdzie prawa grawitacji z punku widzenia przeczą sobie. Butelka, okrągłe przedmioty, samochód, z wyłączonym silnikiem bądź na "luzie" w tym miejscu toczą się pod górkę. Zjawisko to znajdziemy na ulicy Strażackiej. Patrząc na drogę, wydaje się że droga łagodnie opada w kierunku Łomnicy,a jednak wszystko toczy się w górę. Sprawdzone i wypróbowane.




Kilka metrów dalej znajdziemy Dziki Wodospad. Jego powstanie związane jest ze spiętrzeniem przez zaporę przeciwrumszową wód górskich oraz rzeki Łomnicy.




Zapora na Łomnicy powstała w odpowiedzi na liczne powodzie, które niszczyły okoliczne miasta. Jej zadaniem było gromadzenie wody oraz zatrzymanie skalnego rumoszu, który rzeka niosła razem z nurtem. 



Po szybkim zwiedzaniu miasta jechaliśmy dalej. 
Tym razem droga zaprowadziła nas do naszych sąsiadów. Znaleźliśmy się w Czechach, a dokładnie Dolni Morava. Tam czekała na nas jedna z większych atrakcji regionu nazywana Ścieżką w Chmurach.


 Wieża z widokiem na Śnieżnik, Dolinę Dolnej Moravy i Karkonosze. Tą niesamowitą konstrukcję wzniesiono na szczycie Slamnik (1116 m. n. p. m.) Całość ma wysokość 55 metrów. Budowlę tą można opisać jako połączenie trzech wież, promenady i zjeżdżalni, która stanowi niesamowitą atrakcję. Wejście jest oczywiście płatne. My dotarliśmy tam na tyle późno, że nie udało by nam się wyjść pieszo na szczyt, a jest taka możliwość. Dlatego zostaliśmy zmuszeni do skorzystania z kolejki. W tym przypadku koszt wyniósł 350 koron na osobę plus dodatkowo 50 koron za zjazd ze zjeżdżalni, płatny osobno w momencie wejścia na konstrukcję.








Na tym zakończyliśmy nasz weekendowy wyjazd. 



,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz