wtorek, 1 marca 2016

Londyn 2015 - relacja z weekendowego pobytu


Na jeden z marcowych weekendów nie mogliśmy doczekać się już od listopada, a to za sprawą „upolowania” weekendowych biletów do Londynu. Miasto to od zawsze było naszym celem podróży – pojechać, zobaczyć, przekonać się na własnej skórze. Na miejscu mieliśmy spędzić niecałe 40 godzin. Jak na tak duże miasto, jest to stanowczo za mało, dlatego przygotowania do wyjazdu rozpoczęliśmy od zebrania informacji o interesujących nas miejscach oraz ułożenia trasy, która pozwoli nam na zobaczenie niemal wszystkiego co Londyn ma do zaoferowania.
W odpowiednim czasie udaliśmy się na lotnisko w Katowicach, skąd miała rozpocząć się nasza weekendowa podróż. Patrząc na nasze dotychczasowe doświadczenia lotnicze i tutaj nie uniknęliśmy, tym razem, i na szczęście, drobnego opóźnienia.
Na lotnisku Stansted wylądowaliśmy koło godziny 17. Z samego lotniska nie ma problemu, aby dostać się szybko do centrum Londynu. Praktycznie zaraz po wyjściu z samolotu można znaleźć stanowisko Stansted Express, gdzie można zakupić bilet. Jeśli ktoś ma okazje, warto zrobić to wcześniej przez Internet, co pozwoli zaoszczędzić kilkanaście funtów. Nam, dzięki znajomemu, udało się w krótkim czasie dotrzeć w miejsce gdzie mieliśmy nocleg. Zdecydowani, i nastawieni na intensywny wieczór, oraz cały weekend, przywitaliśmy się z gospodarzami, zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy na miasto. Ze względu na zapadający zmierzch, tego wieczoru nastawiliśmy się na zobaczenie największych zabytków Londynu nocą, tak żeby jutrzejszy wieczór spędzić w innej części Londynu. 
I tak zwiedzanie rozpoczęliśmy od Tower Bridge. Najsłynniejszy most, zbudowany na początku lat 90 XIX wieku. Wykonany został w stylu wiktoriańskim z kamienia oraz stali. Jest to jedyny w swoim rodzaju podnoszący się most. Dzisiaj dźwigany jest zaledwie kilka razy w roku.
Niemalże bezpośrednio przy moście, można zobaczyć stary okręt HMS Belfast, który dziś można zwiedzić i zobaczyć od środka. Następnie, przeszliśmy most i udaliśmy się w stronę Tower of London. Twierdzę, którą widzieliśmy już z drugiego brzegu Tamizy. Chroni ją kilka rzędów murów oraz dawna fosa, która dzisiaj porośnięta jest trawą. Ze względu na małą ilość czasu, nie wchodziliśmy do środka tylko udaliśmy się dalej w głąb tej wielkiej aglomeracji.  
W dalszej kolejności udaliśmy się w stronę Chinatown. Po drodze mijaliśmy Giełdę Papierów Wartościowych, aż dotarliśmy do wyznaczonego celu. Najlepiej udać się tam właśnie po zapadnięciu zmroku, nie tylko ze względu na specyficzne oświetlenie, ale także ze względu na panującą tam atmosferę. Wszędzie pełno ludzi, a za sklepowymi witrynami można zobaczyć między innymi pieczone kaczki, można skosztować chińskich potraw, choć trzeba pamiętać, że nigdy do końca nie wiemy co zostanie nam podane na talerzu.  
Nasz kolejny punkt zwiedzania nocnego to Piccadilly Circus. Na środku placu znajduje się fontanna z figurką Anterosa. Jednakże plac ten jest znany przede wszystkim z gigantycznej, neonowej reklamy, która mieści się na ścianie jednego z budynków otaczających plac. Właśnie z tego powodu warto tam udać się po zmroku, za dnia nie robi już tak wielkiego wrażenia.
Następne kroki stawiamy w kierunku Big Bena i Parlamentu. Wydaje nam się, że jest to obowiązkowy punkt do zobaczenia nocą. Big Ben to nazwa 14 tonowego dzwonu umieszczonego na szczycie 106 metrowej wieży. W 2012 roku brytyjscy parlamentarzyści podjęli decyzję o nadanie Big Benowi – uważanego za symbol Wielkiej Brytanii – nowej nazwy. Upamiętniając diamentowy jubileusz Elżbiety II nazwali go – The Elisabeth Tower. Dalej kierując się w stronę mostu nad Tamizą, można zobaczyć Big Bena oraz Parlament w całej okazałości, a na drugim brzegu najsłynniejsze diabelskie koło – London Eye. Wagoniki poruszają się na nim z prędkością 0,8 km/h, a pełny obrót trwający ok 30 min, pozwala na podziwianie panoramy Londynu.
Będąc w tym miejscu, zdaliśmy sobie sprawę, że wskazówki zegara nieubłaganie zbliżają się do godziny 24. Zmęczeni, ale pod wielkim wrażeniem, wróciliśmy do pokoju. Parę godzin snu i następnego dnia ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie.
Z nastaniem kolejnego dnia, nastawieni na jeszcze bardziej napięty grafik niż poprzedniego wieczoru, ruszyliśmy po raz kolejny w kierunku Tower Bridge. Następnie skierowaliśmy się w stronę charakterystycznego wieżowca 30 St Mary Axe 9, żartobliwie nazywanym „Gherkin” (ang. Korniszon). Wieżowiec ten można spotkać w głównej dzielnicy finansowej Londynu – City of London.
Kierując się w stronę The Monument, natrafiliśmy na ciekawy Market, (nazwy niestety nie pamiętamy), w którym jedna z uliczek charakteryzowała się sufitem wykonanym z wiszących książek.
The Monument to 61 metrowa kolumna zbudowana aby upamiętnić wielki pożar, który strawił połowę ówczesnego Londynu. Droga na górę prowadzi po 311 schodach, a na górze czeka nas niezapomniana panorama Londynu. Niestety trzeba ją podziwiać przez siatkę, otaczającą wierzchołek. Każdy kto zdobędzie wierzchołek kolumny otrzymuje pamiątkowy certyfikat.
Z góry dostrzegliśmy Katedrę Świętego Pawła i to był nasz następny cel. Po drodze zobaczyliśmy niezidentyfikowany budynek, prawdopodobnie galerię, której nazwy niestety nie znamy. W pobliżu dostrzegliśmy coś niebieskiego, coś co okazało się policyjnym telefonem na wyłączność. Rozbawił nas fakt, że było to jedyne miejsce w Londynie, w którym udało się nam zrobić zdjęcie, bez ani jednego człowieka w tle. 
Po krótkim i zdecydowanie szybkim spacerze dotarliśmy do Katedry Świętego Pawła. Budynek, charakteryzuje piękna kopuła, a jego wysokość mierzona od posadzki do krzyża na niej umieszczonego równa jest 140 metrom. Msze odbywają się tutaj jedynie w niedziele i Boże Narodzenia, a samo uczestnictwo w niej kosztuje 6 funtów. Ponadto, warto wejść do Katedry ze względu na znajdujące się w środku liczne i ciekawe galerie.
Z tego miejsca udaliśmy się w kierunku Wembley, drugiego pod względem wielkości stadionu w Europie. Odbywają się tutaj mecze piłki nożnej, rugby, żużlowe, a także zawody lekkoatletyczne oraz koncerty.
Po kilkunastu-minutowej jeździe metrem, dotarliśmy do następnego miejsca. Miejsca po którym nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, ale to co zobaczyliśmy przerosło nasze oczekiwania. Mowa tutaj o starym wiktoriańskim cmentarzu, w którym znajduje się mnóstwo ciekawych i interesujących zabytków. Nie jest to malutki cmentarz z kilkoma grobami, jest to wielki stary cmentarz, z kaplicami, kolumnadami i majestatycznymi rzeźbami. Części nagrobków nie dało się już odczytać, cześć była wyjątkowo zaniedbana i zarośnięta, a z kolei w innej części spotkaliśmy świeże groby, ze świeżymi kwiatami, zniczami, ładnie przystrzyżoną trawą. W ciszy i spokoju można tam spacerować godzinami.
Bezpośrednio koło cmentarza znajduje się stadion Chelsea London. Niestety nie mieliśmy czasu żeby zwiedzić go od środka, dlatego jedynie obeszliśmy go dookoła, zobaczyliśmy z zewnątrz oraz wszystkie zdjęcia wiszące naokoło. Istnieje także możliwość zrobienia sobie zdjęcia na tle całej drużyny w specjalnie przygotowanym miejscu.
Następnie wróciliśmy pod Big Bena oraz Parlament, aby tym razem zobaczyć go w świetle dziennym, a także zobaczyć Opactwo oraz Katedrę Westminsterską, będącą jedną z najbardziej znanych świątyń w Wielkiej Brytanii. Udało nam się także trafić na zmianę warty, szkoda tylko że praktycznie na sam koniec.
Kolejnym miejscem do odwiedzenia na naszej liście był Pałac Buckingham.
Jednakże nie zrobił na Nas zbyt dużego wrażenia, dlatego też szybko udaliśmy się w stronę Trafalgar Square, przy którym znajduje się National Gallery oraz National Portrait Gallery. Plac ten uznany jest za serce centralnego Londynu. Znajduje się tu Kolumna Nelsona u podstawy której znajdują się cztery lwy oraz cztery płaskorzeźby odlane ze zdobytych dział francuskich. Płaskorzeźby przedstawiają zwycięstwa admirała Nelsona pod Trafalgarem, Kopenhagą, Aboukirem i St Vincent. Tu też znajduje się kilometr zero, od którego odmierza się odległości w Londynie.
Na ostatnie minuty udało nam się dostać do British Muzeum. Jednakże było już dość późno i praktycznie wszystkie wystawy były już zamknięte bądź akurat je zamykano.
Kierując się już w stronę naszej dzielnicy, w której wynajęliśmy pokój, zatrzymaliśmy się jeszcze na Camden Market. Dzielnica zdecydowanie warta obejrzenia po zapadnięciu zmroku. Praktycznie jest to jedna ulica, ale za to bardzo charakterystyczna. Kolorowe sklepy, ciekawy figury, jeśli można to tak nazwać, wiszące na elewacjach budynków, informują nas co znajdziemy wewnątrz sklepu. Nieopodal spotkaliśmy targ, gdzie można kupić coś do jedzenia, oraz jeszcze więcej sklepów, z naprawdę dziwnymi rzeczami. Camden Market to ostatnia dzielnica którą zobaczyliśmy tego dnia.
 Zmęczeni, troszkę zmarznięci, ale zadowoleni wróciliśmy do pokoju.
Pozostało nam już tylko zapamiętać to co zobaczyliśmy i z samego rana wyruszyć już ostatni raz metrem w stronę stacji, z której autobusem National Express odjechaliśmy w kierunku lotniska.
 Podsumowując weekend w Londynie zaliczał się do bardzo intensywnego zwiedzania. Niestety ze względu na ograniczony czas, nie udało nam się zobaczyć Muzeum Nauki oraz Muzeum Historii Naturalnej. Dlatego, biorąc pod uwagę fakt, że nie wracamy w miejsca w których już byliśmy, w tym przypadku nie wykluczamy, że do Londynu nie wrócimy jeszcze raz, aby tym razem zobaczyć zabytki nie tylko z zewnątrz, ale także poznać je wewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz